Postanowiłem sobie kupić spodnie. Idę sobie galerią, wtem! na wystawie widzę spodnie. Świetnie się składa. Napis nad drzwiami głosi „Wrangler Lee” – wygląda godnie. Wchodzę.
Pani z obsługi od razu miło się spytała w czym może mi pomóc. Omówiliśmy więc kwestie rozmiarów, koloru, wytartości itd. Pani zaproponowała dwie pary. Udałem się do przebieralni, wzułem parę numer jeden. Pani obiecała, że mnie sfidbekuje, ale gdzieś zniknęła. Wyglądam nieśmiało zza kotarki, stoi sobie przy ladzie. Hmmm… wołać przez cały sklep? Machać łapami? Czytaj dalej